21 czerwca 2012

morskie opowieści

Morze zobaczyłam właściwie od razu, ponieważ jak tylko otrzymałam klucze do pokoju, rozsunęłam zasłony, a przede mną rozpiął się widok pięknej i bezkresnej tafli. Dech mi zaparło, a w sercu pojawiła się jakaś irracjonalna tęsknota za wodą, za TĄ wodą, jakby na potwierdzenie myśli "czego oczy nie widzą tego sercu nie żal"
 cóż, moje zobaczyły w skutek czego zrodziło się pragnienie doświadczenia widzianego lazuru.
Pognałyśmy z eM, na plażę i w jednej chwili poczułyśmy dziką radość, że właściwie to mamy dopiero maj, a my jesteśmy w Tunezji daleko od pracy, zmartwień, że grzęzimy stopami w piasku, twarz otula morska bryza, wiatr trzepocze kosmykami naszych włosów a szum morza szepcze historię naszego rozpoczynającego się pobytu w cudownym Sousse.





Krótko jednak cieszyłyśmy się tą chwilą 'sam na sam' z morzem, ponieważ zewsząd zaczęli pojawiać się przybrzeżni handlarze. Każdego dnia ci sami, co drugi o imieniu Allibaba  -przybranego dla potrzeb turystów by łatwiej było im zapamiętać ( choć o tym się nie mówi ) w końcu wiadomo nie od dziś, że bliższa jest nam osoba której imię znamy, wtedy łatwiej nawiązuje się przyjazną relację, no a od przyjaciela nie kupisz? -kupisz, chociażby dlatego, że będzie Ci głupio.. 'w końcu to tylko 1dinar' ;)


'sprzedawcy marzeń'




Sprzedawcy przeplatali się z miejscowymi habibi, którzy co rusz widzieli w tobie miłość swojego życia i od razu bombardowali tekstami, którymi nie pogardziłyby wenezuelskie telenowele ( mój ulubiony: 'you have no idea how much i love you, only Allah knows' ;] ), a wszystko to w sposób niesamowicie przerysowany, choć z sporą dozą uroku.




 Tito bandito,wciągał do wody i 'zmuszał' ulubione ( i jedyne) Polish girls do ruchu i uśmiechu.. 
a nam całkiem nieźle to wychodziło:)






3 komentarze: