13 czerwca 2012

Sousse


Całą relację z Sousse mogłabym zamknąć w zdaniu ' kocham to miejsce'!
-A po roku jeszcze mocniej i świadomiej....bo poruszałam się zaułkami tego miasta współgrając, a nie walcząc (jak robią to europejczycy) z kulturą arabską, no ale od początku.
 W planach miałam trzy dni leniuchowania i trzy dni podróży na Saharę.. -czyli 600km drogi żeby zobaczyć kupę piachu, parę oaz i co najważniejsze przejechać się Jaapem trasą rajdu Dakar (a i tak jeszcze kiedyś to zrobię! ;] ).
Ale całe szczęście moje plany diabli wzięli! Wszystko przez gorączkę. Silną. Musiałam zostać na miejscu. I właśnie dzięki temu, wyjazd był tak totalnie niezaplanowany, spontaniczny.. cudowny! Pełen arabskiego miszmaszu, podyktowanego przez lokalnych gawędziarzy, czarusiów, sklepikarzy i przyjaciół, zarówno tych już rocznych jak i tych nowo zaskarbionych:)



benzyna tania jak barszcz dlatego wszyscy podjeżdżają wszechobecnymi taksówkami chociażby tylko dwie ulice dalej -bo tam lepszy kebab, a że drogi jednokierunkowe to panowie kierowcy szaleją.. i nie wiem czy są tam jakiekolwiek przepisy -nie zajmowało to zbytnio mojej uwagi... no bo przecież były ważniejsze rzeczy jak np. lekcja arabskiego ,którą udzielał mi jadąc ( z jakieś 80/h)  Pan z sąsiedniej taksówki... 
a że pojętną uczennicą byłam to pare słów udało mi się przyswoić. a co! ;)


Medyna. Tam trzeba wybrać się wypoczętym, pełnym sił... inaczej przepadniesz. A potem wrócisz do domu i będziesz opowiadać jak to ci arabowie są nachalni, jak wpychają do swych kramików, jak okradają  z pieniędzy. Nic bardziej mylnego. Weź udział w ich 'show', pogódź się z tą bazarową kulturą, uśmiechaj  razem z nimi... darz ich szacunkiem, -a odpłacą ci tym samym. słowo!












bazarowa magia. Królestwo smaków, zapachów i kolorów.. -te trzy epitety już zawsze będą mi się kojarzyły z Tunezja jak z żadnym innym miejscem na świecie.


magicy, nawet jeśli czegoś nie mają,a ty właśnie TEGO szukasz... to znajdą, przyniosą... pożyczą od 'huya' [ ( zawsze z 'a';]) -określenie braterskiej relacji jaka istnieje pomiędzy tamtejszymi mężczyznami ] oczywiście sprzedadzą drożej, bo przecież muszą zarobić i oni i 'brat' od którego towar wzięli, ale oczarowany wyjdziesz w przeświadczeniu, że  nabyłeś to za krocie, po prostu prawdziwa okazja! I właściwie co w tym złego skoro obie strony są zadowolone? A cała rytualna transakcja jest zawsze czymś niezwykłym.. więc i tak zawsze to ty jesteś na plus bo wychodzisz z nowymi przeżyciami i doświadczeniami.




miejscowi habibi.. ;)



Tunezja to męski świat.
a na zdjęciu fryzjer. Oczywiście  męski.




ulice, uliczki i zaułki, a wszędzie stos zdarzeń i setki wspomnień, które chowam do torby i do serca, dzięki losowi, który skutecznie  (i na szczęście) pokrzyżował moje plany.

3 komentarze:

  1. pan w czerwonym berecie, dzieci w wąskiej uliczce i męski fryzjer. lubi bardzo!
    zazdrośnie trochę patrze na te zdjęcia, ale cieszę się, że chociaż w tym roku Bałtyk w sierpniu zobaczę !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja Bałtyku zazdroszczę... bo jednak co swoje to swoje;)

    OdpowiedzUsuń