JEDZENIE
W parze z unoszącymi się zapachami wszechobecnych przypraw idą smaki. I na tym polu Tunezja ma się czym chwalić, dlatego specjalnie zrezygnowałam z hotelowej opcji pełnego wyżywienia (które układane jest pod przyzwyczajenia kulinarne europejczyków), dla lokalnych specjałów. Miejsce zazwyczaj wybierałam 'idąc za tłumem' czyli tam gdzie dostrzegałam najwięcej miejscowych osób,tam postanawiałam się stołować.
Prosto prawda? A jak smacznie! :)
I tak własnie już pierwszego dnia, nieskrępowana czasowymi ramami serwowania obiadów.. wybrałam się razem z Magdą na spacer po okolicy, i dopiero gdy brzuchy zaczęły do nas przemawiać zaczęłyśmy się rozglądać za jedzeniem. Wybór padł na niepozorny lokal wokół którego zbierali się lokersi zamawiając bez chwili zastanowienia swój posiłek, i było to znaczące zważywszy na rozbudowane menu (!) , które dla mnie okazało się być za bogate aby dokonać jakiegokolwiek wyboru, dlatego też poprosiłam 'szefa kuchni' aby sam wybrał to co uzna za najlepsze.
I chociaż zaserwowane mięso należało do tych tłustych (czyt. nie wkupiło się w moje łaski;] ) to sos, skąponowany samodzielnie i według uznania owego Pana, po prostu mnie zmiażdżył!
PICIE
U nas gdy podchodzisz do jakiejś budki, knajpki ba, nawet restauracji i zamawiasz do picia sok, wtedy pani od razu sięga po karton tymbarka tudzież innego hortexa ( no bo przecież są to nasze najlepsze soki!) by wypełnić twoja szklankę ( której cena przekracza wartość całego kartonu ) i wypijasz w przeświadczeniu że zaaplikowałaś/eś sobie niezłą dawkę witaminek. Tymczasem....
wyobraźcie sobie, że jest miejsce gdzie nawet najmniejsza budka, kramik.. nigdy takiego soku wam nie zaoferuje i nie poda do wypicia, a za to dostaniecie szklankę świeżo wyciśniętych owoców.
I przyznaję byłam tym faktem zaskoczona, bo sądziłam, że owszem takich miejsc w Tunezji pewnie jest sporo, ale żeby było to normą?
A jednak.
I przyznaję byłam tym faktem zaskoczona, bo sądziłam, że owszem takich miejsc w Tunezji pewnie jest sporo, ale żeby było to normą?
A jednak.
I znowu wędrowanie po Sousse, tym razem spragniona zatrzymałam się przy pierwszym lepszym sklepiku by zamówić coś do picia..
Pani(z uśmiechem): słucham?
Kaś ( z uśmiechem): poproszę sok pomarańczowy.
-Pani znika, a ja stoję i czekam. Po chwili Pani przychodzi i podaje świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy w szklance! Tak w szklance! I tak, wywołało to u mnie zdziwienie.. no bo przecież ten 'sklepik' to takie maleństwo dwa na dwa bez stolika, bez krzeseł, jedynie z półką z ciastkami , ladą i kasą a w koło same lustra aby sprawiał wrażenie większego.. a ty dostajesz sok w szklance i to jest super!:) No i stoisz z tym pysznym i świeżym sokiem przed kasą, wypijasz i dopiero wtedy płacisz:
Kaś: ile płacę?
Pani: 1,5 dinara.
W tej samej chwili myślałam że zemdleję. Zapłaciłam 3 zł. I tym razem jestem pewna, że zaaplikowałam sobie niezłą dawke witaminek.
Jak i zresztą każdego następnego dnia w tym mieście;]
"jesteśmy uzależnieni od życia smaku,
jak umrzemy, wszystkie te smaki umrą razem z nami
więc po ch** sobie żałować?!" Ł.C.
jak umrzemy, wszystkie te smaki umrą razem z nami
więc po ch** sobie żałować?!" Ł.C.
bo jak już gdzieś jechać , to po to by odkrywać świat WSZYSTKIMI zmysłami. :)
OdpowiedzUsuńnie cierpię wpisywać tych durnych kodów! zrób coś z tym :D
OdpowiedzUsuńAleż jestem z Ciebie dumny! Ł.C.
OdpowiedzUsuńMagdaleno: załatwione;) -dobrze, że mnie uświadomiłaś, że kody (których ja nie widziałam ) się pojawiają.
OdpowiedzUsuńLulu: :D