Wiem, że należało sprzedać aparat, i że dobrze zrobiłam... jednak odwlekałam to do ostatniej chwili, bo nie ukrywam, była to najcenniejsza rzecz, jaką posiadałam i do ktorej przywiązywałam sporo wagi..ale no właśnie, to tylko rzecz.
A do robienia zdjęć już niebawem posłuży mi inny, poręczniejszy, lżejszy, mniejszy i całkiem fajny NEX, jak tylko zaprzyjaźnieni pracownicy Fotojokera sprowadzą dla mnie upatrzony zestaw;) Póki co brak możliwości fotografowania źle na mnie wpływa...
A do robienia zdjęć już niebawem posłuży mi inny, poręczniejszy, lżejszy, mniejszy i całkiem fajny NEX, jak tylko zaprzyjaźnieni pracownicy Fotojokera sprowadzą dla mnie upatrzony zestaw;) Póki co brak możliwości fotografowania źle na mnie wpływa...
teraz kiedy nie mam sprzętu, mam ochotę robić zdjęcie za zdjęciem... tak na przekór -jak to ja
muszę uzbroić się w cierpliwość. muszę czekać....
Przyszła też pora na resztę szczepień, bo właściwie to ostatni dzwonek ( miesiąc przed wyjazdem muszę mieć wszystkie zrobione).
W kalendarzu zaznaczona data '3 grudzień ', pech chciał, że tego dnia wstałam przeziębiona,
z katarem, z bólem gardła, a wiem, że do szczepień trzeba być zdrowym..
no ale przecież, takie LEKKIE przeziębienie to żadna choroba.. i właściwie to nic, właściwie to jestem zdrowa jak ryba, więc szczepcie! - mówię lekarce, która waha się czy dać mi skierowanie do stacji sanitarno epidemiologicznej,
na szczęście dała, ale tam kolejny problem, bo kolejna kobieta nie chce szczepić...
więc proszę, przekonuję, że wszystko jest ok, wysuwam też argumenty że w Stanach to nawet gorączka nie jest uznawana za ostrą infekcje.. ( nie wiem co mi z tymi Stanami przyszło do głowy ;]) grunt, że się udaje!
I z całego zajścia zostają jedynie cztery plastry na ramionach, i już po wszystkim...
a przynajmniej tak mi się wydawało, bo wieczorem dopada mnie ostra gorączka. Organizm chyba sobie nie poradził z masą wstrzykniętych 'chorób' , czuję się jak zatruta, mija trzeci dzień a ja dalej nie odnajduję swojej odporności i gorączkuję
( a przecież, miałam mieć moc!;])....
( a przecież, miałam mieć moc!;])....
nie ma czasu na chorowanie, a mimo to głosik w mojej głowie powtarza w kółko jak mantrę:
muszę uzbroić się w cierpliwość. muszę czekać...
"plastry na przedrozumieniach" :)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za Twą odporność. nie daj się tym wszystkim strasznym chorobom ! :)
pracodawcy mi na to nie pozwolą;D
OdpowiedzUsuńWytrwałością zwyciężamy (E.Shackleton)
OdpowiedzUsuń