sobota 7:30
Po trzech godzinach snu wstaję i zaczynam panikować. Uczucie tak silne, że nie pozwala mi spać dalej..
i pierwszy raz wątpię w swoje siły, i w to czy sobie poradzę, boje się, że mnie sparaliżuje, że się pogubię... wstaję z łóżka na równe nogi i zaczynam wyrzucać z szafy ubrania, środki na ukąszenia, szukam sandałów, plastrów, ładowarki... wszystko w tempie jakbym miała na to tylko chwile.
Po 30 minutach stoję nad stertą wywalonych rzeczy, i dochodzi do mnie, że to co właśnie robię jest bez sensu, że bez sensu jest ,że serce wali mi jak oszalałe, i bez sensu jest to, że jestem z tym teraz sama. Wychodzę. Idę do Karola mego trzylatka, proszę by mnie przytulił. -pomaga, znowu przypominam sobie jak się oddycha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz