W pewnym momencie podczas mych Afrykańskich wędrówek trafiam do BoysHomu, gdzie przebywają porzuceni, wygnani, osieroceni chłopcy. Dobrze się tu czuję, więc zostaję na jakiś czas. Chłopcy już wiedzą, że na ich terenie jest ktoś nowy... ba, ktoś biały! Przychodzą się przywitać, porozmawiać, poobserwować. Niektórzy dotykają mojej skóry, oglądają z każdej strony moje dłonie, zadziwiają się pieprzykami, mówią ' o biedna obroni, tak cie moskity pogryzły'. Odpowiadam, że nie, że są to po prostu brązowe plamki... wtedy widzę jak na ich twarzy, w absolutnym skupieniu rodzi się myśl, olśnienie... i słyszę 'o! to Ty może jednak jesteś obibini. taka czarna albinoska!' Rozbawia mnie ten pomysł, i przytakuję z uśmiechem, coś w tym jest, w końcu Afryka powoli mnie uwodzi, wypełnia, i mam wrażenie, że naprawdę zaczynam nią żyć.
Pytam, czy pająki są tu groźne, czy kąsają, mówią, że nie, że raczej powinnam uważać na węże i skorpiony, których jest sporo i są niebezpieczne, choć dla mnie jak na razie najgroźniejszymi osobnikami były karaluchy wielkości niemalże mojej dłoni i szczury grasujące po domku. Z tym, że tutaj nie przestraszyły mnie jakoś specjalnie, raczej ich gabaryty 'zadziwiły'. Z wszystkimi tego typu sprawami przechodzę do porządku dziennego, z brudem, z klejącym od potu ciałem, z kąsającymi owadami, z pluskwami. Jest jak jest i nawet mi to nie przeszkadza póki mam wodę do picia i trochę wody w wiadrze do mycia to jest dobrze.
Człowiek im mniej potrzebuje tym jest szczęśliwszy.
'Prysznic'
Dostarczał mi wiele czystej radości, o ile leciała z niego woda, a nie było to wcale sprawą częstą i oczywistą. Jednak gdy tylko się pojawiała, szybko napełnialiśmy wiadra by móc się z nich potem umyć, by móc zrobić pranie. Zdecydowanie woda w Ghanie daje wiele uciechy:
Uczymy się siebie nawzajem, uczymy się paru słów w swoich językach, poznaję ich historie, wiem kogo uznano za czarownika wiec został przegnany, wiem kto wcześniej błąkał się po ulicach, wiem że ich życie toczy się wokół tańca (głównie azonto* którego wplatają w wszystko) i piłki nożnej... a oni wiedzą już, że moje zęby wcale nie są sztuczne pomimo tych zastanawiających drucików, że wcale nie jestem kryminalistką czy czarownicą choć mam tatuaż, i że nie jadam psów ani kotów -co ledwo mieściło się w ich głowach;)
Felix, który jak to ujął ' lubi Ninja' :) z którym spędziłam najwięcej czasu, z którym naprawdę się zżyłam.
Marta, sąsiadka BoysHomu, robiąca najlepsze Pito** na świecie. Jednak w smaku nie dla mnie, toteż moją porcję ukradkiem zaraz po swojej spijać musiał Felix, by gospodyni nie została urażona. Za to Marta widząc jak szybko nam ubywa, z radością robiła dolewki...-efekt wiadomy;)
* taniec i gatunek muzyczny pochodzący z Ghany, polegający na szalonym zestawie ruchów ręki, które naśladują codzienne czynności. <klik klik Azonto dance>
**rodzaj piwa wykonany ze sfermentowanego proso lub sorgo,w północnej części Ghany,Nigerii i innych częściach Afryki Zachodniej.
taniec i żółwik roztopił moje serce :D
OdpowiedzUsuńmoje roztopiła temperatura;)
OdpowiedzUsuńich oczy...
Felix, który na pytanie ' jak się masz?' odpowiada 'dobranoc'...
i ich żmudne starania by zrobić ze mnie jedyną białą tańczą azonto;)
....