08 marca 2013

z dziennika Little Ninja


 30 Sty 2013,

Wstaję skoro świt. Słońce ledwo wschodzi, choć przyznaję, nie rozróżniam czy ta czerwonawa kula przede mną to już słońce czy jeszcze księżyc. Robię pranie w wiadrze, które udało się napełnić wodą dzień wcześniej. Namydlam zabrudzone rzeczy, daję im się namoczyć, w między czasie piszę swój dziennik. Dzień zapowiada się niezwykle spokojnie, bez żadnych większych planów, bez drogi, taki day off od mojej Afrykańskiej przygody. Wykorzystuję wolny czas i to, że dziś znowu pojawiła się woda więc z przyjemnością idę się umyć .. jestem cała brudna, stóp pewnie nie doszoruję, ale przynajmniej włosy będą świeże, taka prosta sprawa, a jak cieszy! Idę wiec pod kran, namydlam się porządnie , jak wcześniej pranie, tak jak ludzie w starych filmach... i nagle okazuje się, że woda nie leci, że zakręcili.. no tak, jak mogłam zapomnieć o tym, że jest to tu częste?! Chyba myśl o świeżości przesłoniła mi pewne fakty. Cała sytuacja nawet mnie śmieszy, ale mydło zaczyna schnąc, a to już nie jest komfortowe. Czekam na wodę, i czekam... i ten gekon  na ścianie też ze mną czeka... i nic. I nagle olśnienie -jest przecież woda w wiadrze! Dzika radość! Wybawienie z mydlanych opresji!
Południe, dalej sielanka. Zajadam się ananasem. Pyszny! Dlaczego u nas takich nie ma? Jest przyjemnie ciepło, a ja najedzona i czysta
czuję, jak ogarnia mnie fala zadowolenia, takiego czystego, prawdziwego... dociera do mnie, jak jestem szczęśliwa.
 Patrzę przed siebie. Cisza, nie słychać nic prócz brzęczenia owadów..  Felix mówi, że to dobry znak, oznacza, że w pobliżu nie skrada się żadne niebezpieczeństwo, i nie muszę się bać,czy gdzieś czai się wąż. Wszystko w koło daje mi znać, że jest bezpiecznie, wszystko toczy się swym właściwym rytmem. Jaka ta natura mądra, jaki ten świat doskonały. Mówię mu, że dobrze jest znać prawa buszu, więc opowiada mi jeszcze o skorpionach o krokodylach w tutejszych rzekach. A ja mądrzejsza o tą wiedzę coraz bardziej czuję się jak na swoim miejscu.

Jednak nadmiar niezapełnionego czasu sprawia, że zaczynam uciekać myślami do mych bliskich, zaczynam tęsknic, zastanawiać się co się dzieje w Polsce... niestety nie mam doładowania na telefonie, nie mam internetu pod ręką więc się nie dowiem. Jest to trudne. I nie wiem czy nie najtrudniejsze. Wychodzę się przejść, zając myśli czymś innym. Po drodze znowu zaczepia mnie koleś, który ubzdurał sobie, że zostanę jego żoną. Woła mnie i woła.. ale postanawiam iść dalej,z jednej strony mi głupio, że go tak ignoruję, zdaję sobie sprawę, że jest to dość obraźliwe , ale nie mam zamiaru wdawać się z nim w dyskusję. Ta cala sytuacja byłaby naprawdę zabawa gdyby nie wyrysowana powaga na jego twarzy, choć pewnie sobie odpuści i zrezygnuje z swych planów... przecież mają tutaj ten swój 'słomiany zapał' do wszystkiego ;)
Tak więc spokojna, idę dalej. Przed siebie...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz