18 lutego 2012

Heban

Pisałam już, że do kawy potrzeba mi towarzystwa... tym razem dotrzymał go Pan Ryszard, który opowiadał o Afryce, o swoim pobycie w Ghanie..  czarował, nie raz szokował pewnymi informacjami, które skrupulatnie przelewałam do swego kajeciku, ale przede wszystkim zarażał zachwytem i miłością do tego kontynentu. Mogłabym tak spędzać całe dnie, oddając się swym pasją -dobra kawa, dobra książka.. ale niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy, tak więc skończyła się kawa, przewrócone zostały ostatnie strony Hebanu.. a to co zostało, to tęsknota za nieznanym i pragnienie, żeby nadszedł już lipiec i żeby stanąć na Afrykańskiej ziemi, która już teraz obezwładnia mnie jak malaria - senna mara bez początku i końca.




3 komentarze:

  1. kawa i książka, to połączenie genialne, jednak Heban Kapuścińskiego mnie nie "porwał".
    Drugie zdjęcie bardzo ładne, trafia w ME GUSTA estetyczne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie urzekła ta książka, choć pewnie mój odbiór jest zabarwiony pozytywnie przez perspektywe wyjazdu ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. lubię takie zestawy.. u mnie mała czarna i Zafon

    OdpowiedzUsuń