11 września 2013

MiSZAŁ


2 września,  
Nazajutrz wylot do Norwegii a my nie mamy jeszcze noclegu, właśnie wróciłam z pracy, nie tracę nadziei,że nocleg się znajdzie, piszę z Patrykiem:
[godz: 21:56] K: wysyłam jeszcze wiadomości na CouchSerfingu...
P: i jakie szanse?
K: nikłe....
[godz 22.09] K: JEEEST! Odpisał! Mamy Hosta... ! 

3 września,
Docieramy do Stavanger, w przeciągu 6 minut podjeżdża nieśmiało na rowerze chłopak w szarej bluzie. 
Równie nieśmiało wydobywam z siebie 'Michał?' - na co wyraźnie ( jakby z ulgą, że nas znalazł ) 
uśmiecha się -nasz gospodarz, mój rówieśnik, Pan architekt. Od razu zapytał czy długo czekamy... i właściwie już od tego pierwszego zdania niezmiennie nie przestawał udzielać nam objawów troski, gościnności i życzliwości, i jakby na potwierdzenie tego idąc w kierunku jego mieszkania (wyjętego niczym z katalogu Ikea;]) zadał kolejne pytanie ' jecie mięso? bo zacząłem robić sałatkę...' Rozbrajał nas swoją osobą, a my z Olą z chwili na chwilę lubiłyśmy go coraz bardziej;) (- i nie jest to wazelina choć wiem, że to przeczyta... bo uwaga -zagląda na bloga, zapisał adres i zagląda.. sam od siebie, po prostu miło. PRZEmiło. wiesz? ;]) Nazajutrz wspólne śniadanie- krewetki, i inne smaczne rzeczy.. i pomyśleć, że do samego końca nie wiedziałam czy będę musiała nocować na lotnisku tudzież w innym dziwnym miejscu, a tu zajadam się krewetkami jak burżuazja... wiele się działo przez ten nasz krótki pobyt, wiele rozmawiało, wiele uśmiechało... czuliśmy się dobrze w swym towarzystwie, jak starzy znajomi, i było to tak niespodziewane przeświadczenie... że oto gdzieś w świecie są ludzie z którymi od początku dobrze się czujesz i masz wrażenie że znacie się co najmniej z  pół życia a nie dwa dni...wiec chyba nie ma w tym nic dziwnego, że zachwycił nas sobą równie mocno jak fiordy.
 MiSZAŁ, nasz host:)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz