28 marca 2015

życie to NIE targ mięsny.

<Fakt nr 1: Lubię oglądać zdjęcia, obrazy, chłonąć treść i wyrabiać tym swój gust. Poznawać nowych artystów, i ich twórczość, stymulować tym wszystkim swoją dojrzałość z pozycji biorcy -pasjonata- amatora- konsumenta.
Dostrzegać lewym i prawym okiem w niezachwianej współpracy z kompletem półkul mózgowych 
przy jednoczesnym uruchamianiu i kształtowaniu swojej wrażliwości.

Fakt nr 2: Absolutnie nie mam pamięci do nazwisk, dat... za to twarze, zapachy, smaki, dźwięki...
 -cała pamięć zmysłowa rekompensuje mi to z nawiązką.>

i tak:
Przeglądając zdj Réhahna jednego z słynniejszych fotografów w Wietnamie-  natrafiłam na tę twarz:

fot.  Réhahn

i nie miałam wątpliwości -ten człowiek stanął też na mojej drodze.

Szybkie przeglądanie swoich albumów... i bingo:


Mój wniosek, jest prosty ( choć nie jest żadnym nowym odkryciem ) :
Drogi nasze krzyżują się niezależnie od granic, niezależnie od tego kim jesteśmy, a przypadkowe spotkania powinny skupiać się na ludziach, z świadomą nieprzypadkową uwagą, kiedy to poświęcamy (-choć właściwie to żadne 'poświecenie'..) czas człowiekowi, a nie przechodzimy zobojętniali nie pozwalając sobie na zatrzymanie, na uśmiech, na zarejestrowanie w pamięci osoby, którą mamy szczęście poznać. 

A potem nagle widzisz osobę z jakiegoś zakątka świata, (której teoretycznie miałeś już nigdy nie spotkać) na czyiś zdjęciach.. i będzie to tak niewysłowione miłe doznanie -móc zobaczyć raz jeszcze obraz znajomej twarzy niosący jednocześnie tonę wspomnień z danego miejsca, z minionego czasu...
 -i pomyśleć, że można byłoby się tego pozbawić przez zwykłą obojętność..  ech, Boże broń!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz