Z Magdaleną Mą mogę konie kraść. Ba! co więcej mogę jechać aż do Wrocławia na lody..
zawsze jednogłośnie wybierać tą samą kawiarnie...
pałać miłością do rowerów i starych samochodów...
pić różowe wino do naleśników...
snuć niekończące się plany i marzenia na przyszłość...
i to bez względu na to, że śmieje się z tego, że co chwilę przytrzaskuję sobie palce w pociągu ( no bo przecież mogłabym po pierwszym razie już się nauczyć żeby ich nie pchać gdzie nie trza;] ),
no i z tego, że nigdy nie wiem gdzie jestem i dokąd mam iść...
ale spokojnie, nie grozi mi, że się zgubię. Na całe szczęście mam ją,
Magdalenę Mą.
Magdalena nie wie, co powiedzieć!
OdpowiedzUsuńale Twoje przytrzaśnięte palce i smak tych lodów będę długo pamiętać, także jednodniową wycieczkę po Pradze, Paryżu, Kopenhadze i Rzymie ;)
to co, kiedy znowu jedziemy na lody? ;) tylko wiesz... najpierw palce muszą mi trochę odpocząć ;)
OdpowiedzUsuńna ostatnim zdjęciu, chyba ktoś trzyma mnie na celowniku !:)
OdpowiedzUsuń..a Ty taka niewzruszona ;D
OdpowiedzUsuńnieświadoma bardziej ;)
OdpowiedzUsuńOj...moj komentarz google zjadl. Nie dobry google.
OdpowiedzUsuńBrawo dziewczyny! Damska przyjazn rulez!!!
I jak milo przeczytac taki post- serce roscie ze kobieta nie zawsze wilkiem dla drugiej baby!