28 kwietnia 2012

O dwóch takich...

Z Magdaleną Mą mogę konie kraść. Ba! co więcej mogę jechać aż do Wrocławia na lody..
zawsze jednogłośnie wybierać tą samą kawiarnie...
pałać  miłością do rowerów i starych samochodów...
pić różowe wino do naleśników...
snuć niekończące się plany i marzenia na przyszłość...
i to bez względu na to, że śmieje się z tego, że co chwilę przytrzaskuję sobie palce w pociągu ( no bo przecież mogłabym po pierwszym razie już się nauczyć żeby ich nie pchać gdzie nie trza;] ),
 no i z tego, że nigdy nie wiem gdzie jestem i dokąd mam iść... 
 ale spokojnie, nie grozi mi, że się zgubię. Na całe szczęście mam ją,
 Magdalenę Mą. 









6 komentarzy:

  1. Magdalena nie wie, co powiedzieć!
    ale Twoje przytrzaśnięte palce i smak tych lodów będę długo pamiętać, także jednodniową wycieczkę po Pradze, Paryżu, Kopenhadze i Rzymie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. to co, kiedy znowu jedziemy na lody? ;) tylko wiesz... najpierw palce muszą mi trochę odpocząć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. na ostatnim zdjęciu, chyba ktoś trzyma mnie na celowniku !:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj...moj komentarz google zjadl. Nie dobry google.
    Brawo dziewczyny! Damska przyjazn rulez!!!
    I jak milo przeczytac taki post- serce roscie ze kobieta nie zawsze wilkiem dla drugiej baby!

    OdpowiedzUsuń