Mój obłęd na punkcie Afryki pogłębia się. Przyczynił się do tego również JEŻy, który razu pewnego stwierdza "Kaśka dam Ci przeczytać jedną książkę. Spodoba ci się." Tym sposobem w moich rękach lądują zapiski Arkadego Fiedlera a umysłem zawładnia Madagaskar i wieś Ambinanitelo.
Arkady W swoim 90-letnim życiu odbył 30 wypraw i podróży. Urzekł mnie jako podróżnik, ale nie za sprawą cyfr (choć to również wywołuje podziw) ale głównie przez to, że jak sam pisze ' całym sercem pokochał daleką wyspę, jej ludność, krajobrazy, zwierzęta, do tego stopnia, że troski, nadzieje i pragnienia mieszkańców stały się poniekąd także jego troskami i nadziejami' -daje się to odczuć w książce, która wywarła na mnie tak duże wrażenie. Arkady przybliża ludzi o różnych kolorach skóry, a przy tym uczy szacunku dla innych kultur i obyczajów (!)*
Dawno nie czytałam czegoś tak gorliwie. Tak lekkim, ładnym językiem opisany cudowny ( jak dla mnie) świat Malgaszy. Ma się wrażenie, że jest się wśród nich i wiedzie to samo życie.... i nagle uznaję, że nie chcę tylko takiego wrażenia! I piszę JEŻemu:
" Pojadę kiedyś na Madagaskar! Wszystko przez książkę.... Ale wszystko się jakoś zaczyna."
Dawno nie czytałam czegoś tak gorliwie. Tak lekkim, ładnym językiem opisany cudowny ( jak dla mnie) świat Malgaszy. Ma się wrażenie, że jest się wśród nich i wiedzie to samo życie.... i nagle uznaję, że nie chcę tylko takiego wrażenia! I piszę JEŻemu:
" Pojadę kiedyś na Madagaskar! Wszystko przez książkę.... Ale wszystko się jakoś zaczyna."
* dzisiaj ludzie często zapominają, o podróżniczej odpowiedzialności swych przekazów z wypraw. Tworząc w głowach osób do których docierają niepełne, zniekształcone, krzywdzące obrazy 'świata' z którego wracają, snując barwne opowieści bez dbania o kształtowanie szacunku i odpowiedniego dystansu do odmiennych kultur, a przecież jest to tak ważne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz