Przemierzam Madagaskar. I co z tego, że wirtualnie? Dziwię się tylko jak bardzo mnie to angażuje
prawie, jak każda inna 'podróż', z tą tylko różnica, że zamiast spełnienia rodzi się utęsknienie.
Zaraziłam się Madagaskarem z przed stu lat (zawsze wiedziałam, że urodziłam się w nie swojej epoce;])
tym z relacji i zdjęć Arkadego Fiedlera. Do takiej krainy chciałabym się udać i funkcjonować, taką przestrzeń przemierzać i chłonąć... jednak nie można być naiwnym, idealizować i zakładać, że taki świat w niezmiennej formie istnieje.W końcu sto lat rozwoju cywilizacji musiało wtargnąć i tam, zmieniając trwale wyspę i wpływając na życie Malgaszy <obudź się Piechowicz, ten raj już przeminął > pewnie słomiane domy zostały wypchnięte przez cegłę, może beton, są ulice i pojazdy, jest coca cola w przydrożnych sklepikach, może już nie organizują śpiewanych tanecznych nocy o północy, może nie spotykają się w domu starszyzny by przedyskutować problemy wioski, może nie wierzą w fady... Przeszukuję internet. Oglądam zdjęcia Dominika. Czytam. Natrafiam na artykuł Arkadiusza Ziemby, który pisze o swoich wrażeniach z wyspy, zespala zdjęcia swoje i te z 1936 roku no i proszę:
jednak raj istnieje!;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz