Siadam w Galle nad oceanem, dostrzegam, że nie jestem sama. Nie peszymy się swoją obecnością, nie zbieramy 'do ucieczki' jakbyśmy byli przyłapani na czymś niewłaściwym, przez to, że nie jesteśmy w zabytkowej części miasta. Po chwili mężczyzna wstaje, podchodzi do mnie.. nic nie mówi, patrzy, z tym samym wyrazem twarzy, z którym jeszcze chwilę temu spoglądał w ocean. Zerka na aparat, unoszę go w górę pytająco, na co przytakuje więc robię zdjęcie. I tak bez zbędnego dźwięku wydostającego się z naszych ust, spędzamy chwilę, czytając sobie z twarzy zgadując kim jesteśmy, co tutaj robimy, tworząc w głowach i sercach swoje historie.. i przysięgam, było to jedno z najbardziej niewysłowionych, a przy tym wymownych spotkań jakich doświadczyłam na Sri Lance.
“ Ważne jest, abyś zachował zdolność przeżywania, aby istniały rzeczy, które mogą Cię zadziwić, wywołać wstrząs. Ważne jest, aby nie dotknęła Cię straszna choroba - obojętność. ”— Ryszard Kapuściński
zdjęcia cudne :)
OdpowiedzUsuńte chwile były cudne Magdaleno :)
OdpowiedzUsuń